Gdy podeszłam do Candy, pod taflą wody było małe stworzonko.
Na jego ogonku leżał dość duży kamień, więc biedaczek nie mógł popłynąć.
- Ale słodziuuutki! - zachwyciła się Candy.
- Biedaczek... - mówiąc to zanurzyłam pysk do wody i zdjęłam kamień z malucha.
- Płyń, malutki! - powiedziała zachęcająco Candy.
Stworek uśmiechnął się i bardzo dziecinnym i dość piskliwym głosikiem odezwał się.
- Dziękuję! Jak mogę się wam odwdzięczyć? - spytał.
- Przecież nie musisz! - odpowiedziałam ze śmiechem.
- No dobrze, w takim razie do zobaczenia!
- Do zobaczenia! - powiedziałyśmy jednocześnie i pomachałyśmy.
- Wracajmy. - odezwała się moja towarzyszka.
- Dobra, chodźmy. - przytaknęłam.
Wróciłyśmy.
<Candy? Masz jeszcze jakiś pomysł?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz