Od jakiegos czasu znowu byłam samotna. Ake nie dawał znaku życia, a ja coraz mniej miałam chęć do życia. Obudziłam się wczesnym rankiem, gdy to słońce dopiero malutkimi promyczkami oswietlało powierzchnię Ziemi. Nie mogłam dalej spać, więc wyciągnęłam się ospale i wyruszyłam w teren. Cieplutkie promyki delikatnie ogrzewały mnie, co wywoływało leciutki usmieszek na mej twarzy. Gdy dotarłam na Południowe Góry Pogromu, zaczęłam cichutko nucić swoją niedawno napisaną piosenkę:
Żyjesz swoim życiem
Przemija dzień za dniem
Jakby nic nie mogło pójść źle
Masz blizny
One zmieniają grę
Uczysz się grać z trudem
I wiem że chcesz więcej
I wiem że próbujesz
I nie zdajesz sobie sprawy
Że wiesz, że czas jest prawdziwy
Cały świat patrzy, jak powstajesz
Cały świat bije teraz dla ciebie
Twoje całe życie przebiega ci przed oczami
To wszystko jest w chwili, która zmienia wszystko
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ ucieka czas
Cały świat patrzy jak powstajesz
Budujesz mury
I je burzysz
Ponieważ to jest to, czego ci trzeba
Ocaliłeś siebie
Odnalazłeś siebie
To coś, czego nigdy nie stracisz
I wiem że chcesz więcej
I wiem że próbujesz
I nie zdajesz sobie sprawy
Że wiesz, że czas jest prawdziwy
Cały świat patrzy, jak powstajesz
Cały świat bije teraz dla ciebie
Twoje całe życie przebiega ci przed oczami
To wszystko jest w chwili, która zmienia wszystko
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ ucieka czas
Cały świat patrzy jak powstajesz
Twoja ofiara przechodzi przez twój umysł
Ale nic nie jest zmarnowane
Zrobiłeś to teraz
Znów postaniesz
Załamałeś się
Zamiast tego by podjąć walkę
A teraz płacisz cenę
Cały świat patrzy
Cały świat patrzy
Cały świat patrzy
Jak powstajesz
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ ucieka czas
Cały świat patrzy
Cały świat patrzy
Jak powstajesz...
Gdy skończyłam cos poruszyło się w krzakach nieopodal.
- Kto to ? - powiedziałam przyjmując pozycję obronną. W ogóle się nie kryjąc z ukrycia wyszedł snieżnobiały wilk, który wydawał mi się być dziwnie znajomy.
Nagle w głowie mi zaswitało, a prawda tak zszokowała, że prawie upadłam na kolana. - T... tata ? -łzy napłynęły mi do oczu a ja prawie na oslep ruszyłam w jego stronę i rzuciłam w ramiona. - A ale... jak to możliwe ? Jak to... ty... żyjesz ? - jąkałam się.
- Już, nie płacz. - pogładził mnie po głowie. - To długa historia, ale powiem ci na razie tyle, iż życie moje oraz twojej matki zawdzięczam Szamanowi Moon'owi. - usmiechnął się lekko. - Chodź ze mną. Wróć ze mną do watahy. Znowu zaczniemy normalnie żyć. - zachęcał. Bez wahania ujęłam jego łapę i powoli ruszylismy w drogę powrotną...
KONIEC ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz