-Ty... szeptałem spokojnie.
-Ty?! Ona zaś nie oszczędzała swego gardła.
- Po tylu latach, masz czelność tu przychodzić? Zaczęliśmy krążyć dookoła siebie.-Zabiłaś ICH! Mój gniew ciągle narastał.
- Chodzi ci o tę kupkę gruzów? Pff...zapomnij o nich. Clarisse wskazała na siebie.-Ja zapomniałam. W tej chwili wystrzeliłem jak z procy. Co ona sobie myśli?! Złapałem ją za kark i potoczyliśmy się w dół. Toczyliśmy się tak aż do kanionu. Chciałem złapać Clarisse za szyję i pociągnąć w dół, ale ona złapała mnie za kostkę. Zawyłem z bólu. Nie było już czasu. Oboje spadliśmy w czeluści wąwozu...
(Kalisa? Żyję!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz