Em, no dobra. Zacząłem opowieść:
-Kiedy byłem mały mieszkałem w innej watasze.Wszystko układało się dobrze aż do czasu wielkiego pożaru w którym zginęła moja rodzina.Był słoneczny dzień bawiłem się z innymi szczeniakami na polanie, w watasze przeważały wilki lodu a wilkami elektryczności byliśmy tylko ja i pewna wilczyca która mnie nienawidziła miała na imię Clarisse.Mama zawołała mnie do jaskini i powiedziała ,że idziemy na polowanie razem z Clarisse ponieważ ona pobiera się z jej ojcem <był Alphą>.Gdy tylko wyszliśmy Jessie uśmiechała się szyderczo.Miała jakiś plan żeby mnie wyeliminować...
Byliśmy w lesie ojca Clarisse nie było.Ja poszłem na polanę niedaleko stawu.Moja mama poszła za mną.Powiedziała ,że chce chwile odpocząć bo jest zmęczona,żebyśmy byli grzeczni i nie narozrabiali.Położyła się i zasnęła.Wtedy Clarisse zesłała piorun na drzewo i w mgnieniu oka cały las zapłonął.
-Żegnaj Yuki !-krzyknęła i pobiegła w stronę watahy
Na resztkach sił doczołgałem się do naszych terenów.Gdy tylko na nie wkroczyłem, Clarisse zaczęła krzyczeć.
-TAAATO ON PODPALIŁ LAS !!!
-Naprawdę nie spodziewałem się tego po tobie - zaczął jej ojciec- Za karę wykroczenia i morderstwa rodziny, a także znieszczenia naszych terenów skazuję ciebie na wygnanie!
-Ale to nie ja!-próbowałem się bronić.
I od tamtej chwili włóczyłem się sama po świecie... Już miałem stracić nadzieję, że wogule znajdę dom gdy znalazłem tę watahę.
(Kalisa?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz