-To może ja już pójdę- uciekłam zanim wszystko powiedziałam.
Na początek to biegłam jakbym była w postrachu ale później szłam już normalnie i powoli. Nagle usłyszałam krzyk pobiegłam w stronę głosu to był szczeniak którego uratowałam zanim przyszłam do watahy on miał ranę łapy a jego matka leżała już zabita. Wtedy wzięłam liśc i położyłam go na ranę i uciekłam z szczeniakiem. Byłam z nim tuż przy jego tacie (uciekliśmy aż tam) i opowiedzieliśmy wszystko ojciec małego podziękował i poszedł z szczenięciem do jaskini. Więc wróciłam do ostoi spokoju i o mało się nie wykąpałam w wodzie a Ake sobie leżał i mruczał.
<Ake?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz