Urodziłem się w jakimś dołku. Byłem złoto-białym, małym, słodkim szczeniakiem. Kiedy już otworzyłem oczy zobaczyłem moją matkę. Jak to szczeniak zacząłem bawić się jej długim, czarnym ogonem, a ta tylko się uśmiechała. Przez tą zabawę nie zauważyła kiedy do tego dołka wszedł.... jakiś dziwny cień... Wiem tylko, że był wielki i czarny. Usłyszałem szelest i zacząłem ,,płakać''. Przerażona matka, która nie wiedziała co zrobić zostawiła mnie i uciekła. Czarny cień uderzył mnie ogonem i zabrał ze sobą. Kiedy się obudziłem ujrzałem przed sobą ciemność. Otaczała mnie. Pewnie powiesz ,,Mogłeś uciekać'' - myślisz że nie próbowałem? Za każdy razem gdy widziałem choćby mały skrawek światła to biegłem do niego (niezdarnie, ale biegłem!). Gdy zamknąłem oczy i usiadłem zrezygnowany poczułem zimny oddech.
-Wstań - usłyszałem. Liczyłem że to głos mojej matki, lecz nie. Był to zimny, twardy i oschły głos. Był jakiś znajomy.
Wstałem z zaciśniętymi powiekami.
-Otwórz oczy
Przerażony otworzyłem je. Widziałem tylko lekki zarys ciała. To chyba był ten cień. Nie umiałem mówić, więc nie mogłem zapytać kim jest, co ze mną robi i dlaczego tutaj jestem, ale moje myśli to krzyczały.
-Uspokój myśli. Głowa mnie boli od ich krzyków - w tej wypowiedzi wyraźnie było słychać kpinę. -Więc chcesz wiedzieć kim jestem?
Zarys ciała wilka zbliżał się do mnie. Jego pysk zbliżył się do mnie i powiedział cicho i groźnie:
-Twoim ojcem - wtedy ujrzałem rząd białych kłów.
Pewnie znów powiesz ,,Uciekaj''. Uciekałem, a za sobą słyszałem tylko donośny śmiech mojego ojca. Jednak ciemność mnie doganiała, a wraz z nią mój ojciec. Uciekałem ile sił było w moich małych łapkach. Ale nic to nie zdziałało. Ciemność chwyciła mnie w swoje szpony. Moja sierść zabarwiła się na czarno i na czerwono. Poczułem śmiertelny ból w grzbiecie. To były moje kości. Wyrastały mi z ciała i zrobiły coś na kształt skrzydeł. Później było gorzej. Byłem na granicach bólu do wytrzymania. Moja skóra rozciągała się i pokrywała szkielet, który wyrósł z mojego ciała. Cierpiałem, płakałem. Największy ból sprawiał mi ten złowieszczy śmiech mojego ojca. Wychowywałem się w ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz