- A po co? - zdziwiłem się.
- Po przygodę! - podskoczyła.
- Jasne! Ruszajmy w drogę! - wystawiłem język. - Tylko powiadommy o tym naszych rodziców lub Aishę.
- A co ty się tak przejmujesz? Nie bądź taki sztywny i chodź! - dogryzała mi.
- No dobrze... - westchnąłem.
Szliśmy jakiś czas. Wreszcie dotarliśmy.
- Ale tu pięknie! - zachwycała się Evelyn.
- Tak! - przytaknąłem.
Zaczęliśmy ślizgać się po lodzie. Pół godziny później chcieliśmy już iść do watahy.
- Eve, zaznaczyłem drogę powrotną kawałkami upolowanego zająca.
- Ale... Ehm... zjadłam je... - zaczerwieniła się wadera.
- ŻE CO?! - zrobiłem wielkie oczy.
- No przepraszam, no! - w jej oczach widać było już łzy.
- Dobrze, dobrze, spokojnie... Jakoś wrócimy...
Przez 2 godziny chodziliśmy w kółko nie mogąc znaleźć drogi powrotnej.
<Evelyn? Zgubiliśmy się :(>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz