Spojrzałam na Trisa niepewnie.
-Tak, myślałam o szczeniakach. Uważasz, że doskonale urozmaicą nasze
życie. Ale to dopiero jakiś czas po ślubie. Będę musiała troszkę
ochłonąć po najpiękniejszym dniu w moim życiu, aby kolejne były równie
cudowne.-odpowiedziałam z uśmiechem . Tristan odwzajemnił ten uśmiech.
Szliśmy dalej przez Las Uczuć. Nagle coś świsnęło nam przed nosem.
Cofnęłam się. Tristan był gotowy do ataku. Zdecydowaliśmy się iść dalej.
Po chwili sytuacja się powtórzyła. Lekko się zestresowałam.
- Tris, chodźmy stąd!- powiedziałam. On spojrzał na mnie porozumiewawczo
i rzuciliśmy się pędem z powrotem. Jednak to coś nas goniło! Mimo tego,
że mam moc szybkiego biegu, nie użyłam jej. Nie zostawię Trisa w tyle.
Poczułam oddech goniącego na ogonie, a potem jak coś naciska się a mojej
tylnej, lewej łapie.
-Tris!-krzyknęłam ze strachem w głosie. On się odwrócił i zaczął pędzić w
moim kierunku. Widziałam w jego oczach strach i przerażenie. Chcąc
wiedzieć co mnie łapie ujrzałam taką bestię:
Taki potwór? W Lesie Uczuć?! To coś było dwa razy większe ode mnie.
Próbowałam się wyszarpnąć, ale to na nic. Miałam wrażenie, że stwór
zaraz zmiażdży mi łapę. Wtedy wkroczył Tristan. Zawył głośno żeby
zwrócić na siebie uwagę. Potwór zatrzymał się. Wtedy mój kochany basior
zionął ogniem na potwora i zaczął strzelać do niego kulami ognia. Potwór
się skulił i zaczął przeraźliwie wyć. Wypuścił moją łapę z ucisku i
zaczął się kulić i zmniejszać. Wtedy ujrzeliśmy jakiegoś młodego,
wilczka, szczeniaczka. Tristan zaczął na niego warczeć.
- Pseplasam...- powiedziało młode i uciekło. Nawet nie zdążyliśmy go zapytać jak ma na imię i dlaczego mnie zaatakowało.
-Candy, wszystko w porządku? zapytał Tristan zatroskany.- Spójrz, Twoja łapa...
Spojrzałam na swoją tylną kończynę. Była cała zakrwawiona, lekko zmiażdżona.Strasznie bolała. Nie mogłam iść.
- Tris, nie mogę iść...
-Zatłukę tego małego dziada, zatłukę!- wykrzyknął basior zrozpaczony.
-Tristan, to nie jego wina. Widocznie ma jakąś złą moc przemiany w
bestię i nie potrafi jeszcze jej kontrolować. - odpowiedziałam.
-Wracajmy już. Chłodno jest.
-Ale jak? Przecież nie zrobię nawet kroku!
-Wezmę Cię na swój grzbiet.- odpowiedział basior.
-Jestem za ciężka, nie dotrzemy tak do Watahy! Nie damy rady! Jesteś
zmęczony pogonią i...- wtedy Tristan mi przerwał. Pocałował mnie i
rzekł:
-Dla Ciebie nawet wskoczę w ogień. Choćbym miał zginąć. Wezmę Cię na
grzbiet. Musimy szybko Ciebie dostarczyć do medyka, żeby opatrzył Ci
łapę.
-N-no dobrze. Chodźmy.- powiedziałam.
<Tristan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz