Wziąłem Shiru za kark i wybiegłem z palącego się budynku. Pobliski strumyk i oblałem pysk Shiru odrobiną wody. Shiru obudziła się.
-Co się dzieje? Gdzie jesteśmy? - zapytała lekko przestraszona i osłabiona.
-Już spokojnie... - powiedziałem i wtuliłem się w leżącą waderę. - Jesteśmy w pobliskim lesie. Już nic Ci nie grozi.
Wadera polizała mnie w policzek i pobiegliśmy w drogę powrotną. Rano byliśmy już w watasze. Cała wataha przywitała nas z radością. Poszliśmy wspólnie na polowanie i wieczorem zasnęliśmy już w swojej jaskini.
<Shiru? Chcesz coś dodać?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz