poniedziałek, 21 lipca 2014

Od Zuli

Ruszyłam migiem do sklepu. Weszłam do środka i kupiłam kulę żywiołu -ognia. Wyszłam przed sklep i szybko ją zjadłam, była trochę ostra, ale było ok. Nagle zaczęłam płonąć!
Zamiana bolała strasznie, jakby ktoś zdzierał ze mnie skórę i dodatkowo podpalił. Już po chwili wyglądałam tak:
Gdy chodziłam, powstawał za mną ślad z ognia... Moimi mocami zobaczyłam, gdzie jest wataha, która wybiła moją...
-Wiem, gdzie oni są!
Wysyczałam przez zaciśnięte zęby i ruszyłam najszybciej jak się da na miejsce. Amouri biegł tuż za mną, po moich ognistych śladach.
~Kilka dni później~
Wciąż biegłam na miejsce, wykończona, głodna i spragniona, lecz wciąż z zapałem i siłą... Nagle upadłam z hukiem na ziemię, nie mając sił, by wstać... Leżałam tak kilka godzin, wokół mnie latały sępy...
-Nie poddam się! Nie dziś!
Wykrzyczałam i spróbowałam się podnieść... Niestety upadłam, Amouri też leżał...
-Amouri, wstajemy, już!
Warknęłam i ponowiłam próbę, tym razem wstałam, Amouri leżał
-Jeśli nie dasz rady... Ja sama... Dam radę...
Mruknęłam, i wzięłam z amuletu trochę siły. Chwiejnym krokiem poczłapałam dalej.
-Czekaj tu na mnie...
Szepnęłam i ruszyłam biegiem. W końcu dotarłam na miejsce... Zobaczyłam tę mordę... Tę sprzed lat... Tę, która próbowała mnie zabić!
-Za rodziców!
Wykrzyknęłam i ruszyłam na watahę...Nagle podczas biegu straciłam przytomność...

Wpadłam w furię... Mój demon przejął nade mną kontrolę... Nie panuję nad sobą... Wyglądam tak:
Morduję bez opamiętania... Nie wiem, czy żyję... Po prostu zabijam... Dla Watahy... Dla Rodziców...

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz